niedziela, 28 czerwca 2015

Zapraszamy !!!

pozlejstronieznalazlapocieszenie.blogspot.com
Zawieszam bloga !!! Przykro mi. Może założę nowy... przez wakacje będę miała mnóstwo czasu. Teraz prowadzę blog z Niewidzialna Forever. Zapraszam -,-
Ej no ja nie wiem co robić. Jesteście... ach nie wiem jak to określić. Chyba nie będę zawieszać bloga. Ja juz nie wiem... kompletnie. Komentujcie błagam !!!!!

sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 14 Miłośc rośnie wokół nas...

Elsa obudziła się wcześnie rano. Czuła że coś jest nie tak że stało się coś okropnego. Nie myliła się. Obok niej leżał zwinięty w kłębek Jack. Wyglądał wyjątkowo uroczo co przyprawiło ją o rumieńce i szeroki uśmiech. Nie chciała go budzić. Bezszelestnie podeszła do lustra. Była przerażona. Miała kruczoczarne włosy czerwone oczy i mnóstwo zadrapań na twarzy rękach i nogach. Nie mogła sobie przypomnieć co się stało. Nic nie pamiętała.
Jack usiadł na łóżku i przeciągnął się leniwie. Przetarł ręką oczy i spojrzał na Elsę. Ale zaraz... obudziła się? !
- Elsa! - krzyknął uradowany. Podbiegł do odwróconej do niego dziewczyny i wziął ją na ręce. Okręcił się postawił ją na ziemi. Przytulił się do niej mocno a ona odwzajemniła uścisk. Teraz najważniejsze było to że w ogóle żyła. Puścił ją złapał za ręce i popatrzył jej głęboko w oczy. Był od niej wyższy o głowę więc to było trochę trudne.
- Ty żyjesz?! - spytał Jack z niedowierzaniem.
- Jasne głuptasie. - odpowiedziała. - ile spałam?
- Tydzień.
- Zaraz... jak to ?
Chłopak opowiedział jej wszystko ze szczegółami o tym jak walczyła dzielnie i zaczęła przegrywać... i o tym... jak straciła moc co dało się zauważyć po jej wyglądzie.
- Jack...?
- Słucham bohaterko.
- Dziękuję za pomoc. Gdyby nie ty to byłoby po mnie. Wszystko zawdzięczam tobie.
- Elsa?
- Tak?
Uczucia buzowały w nim nienal dosłownie. To był ten moment. Trzymał ją za ręce... patrzył w oczy...
- Zależy mi na tobie.
- Mi na tobie też...
- Kocham cię.
Na te słowa Elsa przytuliła się do niego. Wiedziała że on to mówi całkowicie szczerze. Nie okłamał jej nigdy. Ufała mu bezgranicznie a on wyznał jej miłość. Jej serce zaczęło uderzać o klatkę piersiową co dawało się wyraźnie słyszeć.
Oczy Jacka były bardziej błękitne niż kiedykolwiek. Miał dość udawania. Kochał ją i był tego pewny w stu procentach.
Przybliżył swoją twarz do jej twarzy. Jej czerwone oczy robiły się rubinowe. Czuła na sobie jego przyjemnie zimny miętowy oddech. Zrobił to. Złączył ich usta w głębokim pocałunku. To było takie przyjemne. Ona zaczęła z podniecenia przeczesywać palcami jego białe włosy a chwilę później oplotła jego szyję rękoma.
 Cofnął się przewracając ją na łóżko i nadal ją całując. Położyła się wygodnie rozkoszując się chwilą. To jeden z jej najlepszych dni w życiu.  Tak... była tego pewna


(***)


Leżeli teraz w łózku. Jack miał rękę podłożoną pod głowę a drugą ją obejmował.Nie miał na sobie bluzy ukazując swoje mięśnie. Elsa czuła się przy nim tak bezpiecznie... Obudzili się.
- Hej skarbie. - powiedział Jack po cichu z uśmiechem na ustach.
- C-co się stało?
- Coś najwspanialszego na świecie. - mówiąc to pocałował ją w policzek.
- To sen? Jeśli tak to nie chcę się nigdy budzic... - przysunęła się bliżej.
- To nie sen kochanie... - spojrzał w jej czerwone oczy. - strażnicy niedługo przyjadą. Musimy się zwijac - powiedział żartobliwie nie spuszczając z niej oka.
- Jasne bałwanku. - zaśmiała się ale nagle poczuła ukłucie w sercu. To był Mrok. Zaatakował ją.

piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 13 Pech mi sprzyja...

Hej postanowiłam dodac post jeszcze dzisiaj. Mam nadzieję, że się spodoba. :)




- Zaczynajmy. - powiedział Pitch z wrednym uśmiechem na swoich ustach. Jego oczy zaczęły stawac się jeszcze bardziej szare i gdyby tylko mogła to uderzyłaby je i podbiła. Były takie wredne. Mrok widocznie wyczuł jej strach i zaczął od razu rozkazywac swoim koszmarom. One natychmiast wpadły na nią. Elsa przewróciła się, upadła na ziemię. Próbowała z całych swoich sił podnieśc się i odgonic demony ale bez skutku.
- Nie! - krzyknął Jack jednocześnie je atakując. Zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie naraził przyjaciółkę. Musiał jej pomóc za wszelką cenę wygrac z Czarnym Panem. Dlaczego do cholery nie może jej zostawic w spokoju i wziąc jego mocy? Los zdecydowanie jej nie sprzyjał.
Nagle jeden z koszmarów podleciał do leżącej wciąż Elsy wbijając w nią swoje czarne, ostre szpony. Teraz tak naprawdę zaczęła cierpiec. Próbowała się bronic ale była za słaba, co nie dawało dużych efektów. Spojrzała na ręce. Krew spływająca po nich momentalnie robiła się czarna. Jack zauważył, że jej oczy także się zmieniają. Były w połowie czerwone.
- Cholera! - krzyknęła Elsa. Zdołała się podnieśc. Atakowała z całych swoich sił a Pitch stał z boku najwyraźniej z siebie zadowolony. Tworzył coraz to nowe, potężniejsze sługi dzięki którym mógł poradzic sobie z Jackiem. Odważny chłopak walczył z nimi patrząc co chwilę na Elsę. Chciał jej pomóc, jak bardzo tego chciał... ale nie mógł.
Nagle i Mrok postanowił dołączyc do tej jakże wspaniałej dla nich zabawy. Zadał ostateczny cios...
- Elsa! Nie! Nie rób mi tego! - krzyczał cały już w ranach Jack. Koszmary tym razem otoczyły ją z każdej strony. Dziewczyna przykryta nimi zaczęła się zmieniac. Zemdlała.

Demony nagle przestały walczyc. Jack klęcząc nad Elsą płakał, co nie było normalne jak na strażnika. Zauważył, że jej rany się pogłębiły a jej włosy robiły się ciemne. Mrok dopiął swego. Pokonał Elsę, odebrał jej moc... a Arendell ? Było zagrożone a ona nic nie mogła zdziałac w tej sprawie. Zmieniała się w demona, który byc może również zagrozi temu miejscu. Zawiodła Anię... mieszkańców... Mogła dac z siebie więcej... ale czy aby na pewno?

- Elsa... Elsa... obudź się... proszę... - błagał ciągle klęcząc. Był zdenerwowany. Pitch uciekł wraz z koszmarami a ludzie nadal siedzieli w zamku. Postanowił zabrac ją do bazy. Podniósł się, wziął ją na ręce i zaczął leciec. Oparł jej głowę o swoje ramię. Tak bardzo chciał, żeby się obudziła. Nie ważne jak będzie wyglądac byle tylko nie zamieniła się w potwora.

Doleciał. Szedł korytarzem aż doszedł do jej pokoju. Otworzył powoli drzwi. Wszedł do środka. Położył ją delikatnie na łóżku. Czuwał... Usiadł obok, przeczesując jej czarne teraz włosy. Wiedział, że musi ją uratowac, choc sam miał pełno ran.

"Zabiję cię, Mrok. Jak mogłeś to zrobic?! Dlaczego zawsze utrudniasz mi życie? Wszystko niszczysz! Cholera! Wiedziałem, że to zły pomysł zabierac ją ze sobą. Kocham cię... Elsa! Obudź się do cholery jasnej! Zabiję się... jeszcze nie wiem jak ale to zrobię... " pomyślał i to było zupełnie szczere wyznanie. Wiedział, że jeśli dziewczyna, którą kocha... umrze... to on też znajdzie sposób, żeby zrobic to samo...

Była już noc. Gdzie by nie spojrzec niebo rozświetlało setki... tysiące...miliony gwiazd. Elsa nadal leżała na łózku a jej kompan nad nią płakał. Wiedział, że kiedyś w końcu musi się obudzic. Jej ręce były całe w ranach a twarz nie wyglądała wcale lepiej. Włosy były całkowicie czarne. Ona... straciła moc. Gdyby tylko mógł to oddałby jej swoją i umarłby za nią. Strażnicy mieli wracac z misji już niebawem. To dla niego za dużo czekania, zwłaszcza, że nie może jej tak zostawic samej...

- Elsa... obudź się... proszę... błagam... Księżycu... co mam zrobic? Nie zostawię jej samej... doradź... ty mnie stworzyłeś... dzięki tobie tu jestem... jestem kim jestem i mam moc... ale co mi po niej skoro jestem teraz jedyny?... Co z tego jeśli nie mam dla kogo życ...? ... strażnicy równie dobrze mogliby poradzic sobie beze mnie... dali mi to ostatnio do zrozumienia... - powiedział drżącym głosem. Miał rację. Strażnicy nie wyznaczali go do żadnych zadań i od prawie roku kompletnie nic nie robił... nie mógł... North wydawał "rozkazy" i to właśnie on rozdzielał im prace. Jack czuł, że go nie rozumieją... że mają go gdzieś.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 12 Ania?

- Dobra. Lecimy! - krzyknął łapiąc Elsę w pasie. Dziewczyna trochę się zdziwiła jego zachowaniem. Czy rzeczywiście miała aż taką moc?
Jack uniósł się.  Dtoga była krótka dzięki wiatrowi. Wkrótce byli na miejscu.
Chmury w Arendell były całkowicie czarne a wokół nich latały nieprzyjemnie wyglądające upiory o czerwonych oczach.
" O nie! " - pomyślała Elsa. Jeden z nich próbował do niej polecieć. Jack obronił ją przed atakiem za pomocą laski.
- Tym razem to ja dziękuję - powiedziała a na jej słowa Jack uśmiechnął się lekko.
Nagle wokół nuch pojawiła się gęsta czarna mgła. Przestali widzieć się nawzajem.
- Kogo my tu mamy? - powiedział ktoś szorstkim głosem. - Królewnę Ślicznotkę i Śniegowego Bałwana? Jesteście żałośni. Zamierzałaś mi oddać moc po dpbroci czy mam ci ją odebrać siłą?
Na te słowa pojawił się tuż przed nią.
Był to wysoki chudy mężczyzna o białej karnacji i ciemnych jak smoła włosach. Przyglądał się jej teraz w skupieniu swoimi wielkimi szarymi oczami.
Mgła opadła.
- Proponuję układ. Będziesz walczyła z moimi koszmarami... jeśli wygrasz co jest niemożliwe to zostawię ciebie i Arendell w spokoju... ale jeśli przegrasz - tu zaśmiał się złowieszczo. - zabiorę twoją moc zaatakuje Arendell i będę jeszcze potężniejszy.
- Z-zgoda. - powiedziała z lekkim zawachaniem w głosie.
- Nie ja się nie zgadzam! Narażasz się na niebezpieczeństwo!  - krzyknął przerażony Jack.
- Dam radę...
- Sama?!
- Sama czy nie... robię to dla Ani i Arendell. Muszę wygrać!
"Walka jutro" usłyszeli od Mroka.
Elsie przeszły ciarki po plecach. Co jeśli nie wygra? Może źle zrobiła zgadzając się...
- Chcę się zobaczyć z moją siostrą! - krzyknęła.
- Tia... jest w zamku. Daję ci 15 minut. - odparł niechętnie Pitch.
Elsa i Jack od razu polecieli do zamku. Postawił ją na ziemi a ona natychmiast wybiegła do środka mijając tłum trzęsących się ludzi. Na ich twarzach można było zauważyć ogromne przerażenie. Podeszła do drzwi z napisem "Anna". Otworzyła je. Ujrzała w środku swoją siostrę. Miała płomiennie rude włosy związane tym razem w jeden warkocz ułożony z tyłu. Jej oczy patrzyły na nią z pewnym niedowierzaniem. To była ona...
- Ania! - krzyknęła rozradowana Elsa. Płakała wymawiając to imię. To był dla niej niezwykle wzruszający moment. Czekała aż jej odpowie.
- Elsa? - rudowłosa nie mogła w to uwierzyć. Stała jak wryta patrząc się na siostrę.
Dziewczyny podbiegły do siebie i przytuliły się płacząc ze szczęścia.
" 15 minut minęło " - powiedział Pitch.
Elsa powiedziała tylko " uratuję was " i natychmiast wybiegła z zamku.
Jack  już czekał ns nią przed drzwiami. Dziewczyna wbiegła na niego i mocno się do niego przytuliła. Płakała. Chciała mu coś powiedzieć ale to nie był odpowiedni moment.
- Gotowi? - spytał Mrok stojąc przed nimi. Za jego plecami było ogromne stado koszmarów. Przerażało ją to a nawet bardzo mocno. Odkleiła się od przyjaciela. Otarła łzy.
- Tak! - krzyknęła.
" robię to dla was " powiedziała w duchu.

niedziela, 21 czerwca 2015

Ważne!!!

Hej. Tu elsacoldforever. Zwracam się do was z prośbą o komentowanie moich postów. Jeśli w ciągu tygodnia nie będzie tu komentarzy to będę zmuszona usunąc bloga. Przykro mi (komentarze muszą byc od 5 różnych osób). Czytacie, wyświetlacie ale nie komentujecie a to przykre ;c

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 11 Spokój...

-Ale... Nie możemy mu pozwolic nami pomiatac! - krzyknął Jack.
-Tak... Ale to nie takie proste. Wybierzesz się jeszcze dziś do Arendell. - powiedział North.
-Zaraz zaraz... A ja?! W końcu tam jest moja siostra! Nie mogę pozwolic jej skrzywdzic! Ja muszę tam iśc! -krzyknęła Elsa. Widac było, że płacze i nie może znieśc rozstania z siostrą.
Jack podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu.
-Nie możesz tam iśc. To niebezpieczne. - szepnął.
-Muszę.
- No dobrze. Pójdziesz ze mną. A jak coś ci się stanie?
- Nic mi z tobą nie grozi. - powiedziała rumieniąc się co było bardzo widoczne na jej białej skórze.
- Dobra, dobra moje gołąbeczki - powiedział North. Jack i Elsa odkoczyli od siebie jak oparzeni. Teraz to on się zarumienił, co zdarzało się ostatnio często w jej towarzystwie. - Dam wam wszystkie potrzebne rzeczy i możecie ruszac. Ty Elso posłużysz za przynętę.
- C-co?! Chcesz ją narażac?! Gdzie do cholery reszta strażników?!
- Mają misję w Afryce. Musicie sobie radzic bo ja lecę do nich.

Ten pomysł wcale mu się nie podobał. Narażanie życia osoby na której mu zależy nie było wcale fajne. Elsa...  taka delikatna musi iśc z nim na tak niebezpieczną misję? To było niedorzeczne. Ale z jednej strony ją rozumiał i szanował jej zdanie. Sam nie widział siostry od 300 lat a była dla niego bardzo ważna. Dlaczego akurat on musiał zostac strażnikiem? Dlaczego księżyc wybrał akurat jego? Dlatego, że ją uratował?!

North podał im wcześniej przygotowane plecaki z prowiantem. Wiedział, że im się to przyda ponieważ droga była długa i męcząca. Jack i Elsa wyszli chwilę potem źli z jego pokoju.

- Elso jeśli nie chcesz nie musisz ze mną iśc - powiedział łagodnie.
- Muszę ich ratowac. Muszę ratowac Ankę.
- No dobrze widzę że jesteś uparta. Tak samo jak ja.
- Rzeczywiście. Chodźmy już.

Rozeszli się na chwile do swoich pokoi. Dziewczyna wzięła zdjęcie swojej ukochanej siostry i schowała go do plecaka. Wiedziała, że jeśli jej nie pomoże to może ją stracic. Co jak co ale tego na pewno nie chciała.

Jack wziął tylko laskę. Bez niej nic mu się nie udawało. Przynajmniej tak sądził i nie zamierzał porywac się gdziekolwiek bez niej. Wyszedł z pokoju i spotkał na korytarzu Elsę.

- Chodźmy. Przybliż się - powiedział z lekkim zdenerwowaniem co w jego naturze zdarzało się niezwykle rzadko. Zwykle podchodził do spraw z uśmiechem na ustach. Tym razem sprawa była poważna i nie mógł sobie na to pozwolic. To zdecydowanie go przerastało.
- Dobrze... - powiedziała Elsa podchodząc bliżej niego. Jego serce waliło o klatkę piersiową. Denerwował się. Oparła się głową o jego ramię. Popatrzyła mu w oczy. Były takie piękne.
- Lecimy? - powiedział uśmiechając się lekko w miarę swoich możliwości.
- Tak. Jestem gotowa.

Poderwali się wysoko w górę a potem gwałtownie opadli w dół. To nie było normalne. W takim momencie wiatr strzelał "fochy" ?! Trzeba było ruszac. Postanowili, że póki co pójdą na pieszo.
Szli godzinami ale mieli wrażenie, że kręcą się w kółko. Biegun wyglądał w każdym miejscu tak samo więc trudno było się zorientowac. Elsa się zmęczyła i miała ochotę tam poleciec ale zdawała sobie sprawę z tego że nie mogą. Podniosła rękę i wyczarowała fotelik z lodu. Usiadła na nim i odsapnęła.

- Daleko jeszcze? - spytała mając nadzieję, że już prawie są u celu.
- Całkiem daleko. - powiedział ze smutkiem w głosie. - Nawet jeśli dotrzemy do oceanu to musimy tam poleciec. Chyba że coś wymyślimy.
- Spróbuj się unieśc - zaproponowała.
- Nie mogę. Co chwilę próbuję. Nerwy mi niepozwalają.
- Spokojnie. Poczekaj. Podejdź do mnie.
Jack podszedł do niej powoli patrząc się gdzieś w dal. Elsa położyła rękę na jego głowie. To było takie kojące dla niego. Uspokoiła go słowami: "Już dobrze. To tylko nerwy."
- Spróbuj teraz. - powiedziała uśmiechając się miło do niego.

Chłopak ponowił próbę. Był zaskoczony. Bez problemu mógł to zrobic. "Dziękuję" - padło z jego ust.



piątek, 19 czerwca 2015

HEJ. Jeśli ktokolwiek to czyta to mam wielką nadzieję, że skomentujecie.
Zmieniłam wygląd bloga. Pomogła mi Niewidzialna Forever (mam nadzieję, że dobrze napisałam xD)
Rozdział pojawi się najprawdopodobniej jutro (albo dzisiaj jak się wyrobię). Jeśli nie to przepraszam :)

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 10 Ultimatum

Minął tydzień od pojawienia się Elsy na biegunie. Pierwszy raz w życiu była tak szczęśliwa. Miała tu mnóstwo spokoju, spotkań z Jackiem i wreszcie mogła być sobą. Jej przyjaciel także się z tego cieszył i miał zamiar ocenić jej umiejętności. Dlatego zaraz po pysznym jak zawsze posiłku podszedł do niej i zagadał.
- Hej chciałbym zobaczyć co potrafisz. - powiedział powoli z tym swoim tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
- Tak? A ja myślałam że po wczorajszej bitwie na śnieżki masz już dość wrażeń. - zaśmiała się zasłaniając usta ręką. - Widocznie się myliłam.
- Ha-ha - zaśmiał się ironicznie. - Słabiutko ci wczoraj szło. Sądzę że ja wygrałem.
- Nie rozśmieszaj mnie. Wiesz przecież że nieźle ci dałam popalić. - wybuchnęła śmiechem.
Na samą myśl o tamtym dniu zaczęła się rumienić. Przypomniała sobie o tym jak wylądowała w zaspie. Musiało to wyglądać przekomicznie.
- Oj przecież wiesz że...
Nie dokończył. Kamień w jego bluzce zaczął świecić niebieskim światłem.
Oznaczało to że zbliża się niebezpieczeństwo.
- Co jest? - spytała. - To coś złego? Pomogę wam jeśli zajdzie taka potrzeba.
- O cholera! - krzyknął.
Uniósł się nad ziemię i złapał Elsę za rękę. Kierowali się do pokoju Świętego Mikołaja.
- O! Dobrze że jesteś. - powiedział Mikołaj. - Tylko po co ją tu przyprowadziłeś? A z resztą nie ważne. Przyda nam się każda para rąk do pomocy.
- O co chodzi?! - spytał Jack już poddenerwowany. Jego źrenice gwałtownie się powiększyły a brwi uniosły lekko do góry.
- Mrok. - Jack słysząc to imię od razu się zirytował. - Atakuje królestwo Arendell. Wiecie coś o tym miejscu?
Elsa nie mogła w to uwierzyć.  Arendell?! A co jeśli coś jest Annie?! Była egoistką bo o niej zapomniała. Postanowiła za wszelką cenę pomóc strażnikom.
- T-taak. Ja wiem. To moj dom. Miejsce w którym się wychowałam i przeżyłam lata rozłąki z siostrą. Byłam tam królową. W zasadzie ciągle nią jestem. - powiedziała ze łzami w oczach.
- Królowa?! - North bardzo się zdziwił tą wiadomością.
- A-ale jak to?!
- To długa historia...
- Dobra North przejdźmy wreszcie do rzeczy! - krzyknął Jack.
- Więc tak... Mrok zaatakował Arendell. Trzyma twoją siostrę w niewoli i rząda ciebie Elso. Chce mieć twoją moc aby móc nas  pokonać. Jeśli cię nie oddamy w jego ręce grozi że zabije mieszkańców sprowadzając na nich koszmary i choroby.
- Nie możemy na to pozwolić! Nie możemy jej oddać w jego brudne łapska! Nie pozwolę jej skrzywdzić! Dlaczego nie może wziąć mnie?!
- Widzisz... Jack... jesteś nieśmiertelny więc nie możesz oddać mocy.
- J-ja chyba też taka jestem... nie starzeję się od kilku lat...
- Elso. Jesteś śmiertelniczką tylko dzięki mocy wolniej się starzejesz. Jesteś jedyną która jest człowiekiem i ma moc. Mrok to wyczuł i chce to wykorzystać aby zapanować nad światem.
Zaniepokoiła się.
Była w niebezpieczeństwie.
Postawił ultimatum...
albo ona...
albo całe Arendell.

Rozdział 9

Spotkali się na korytarzu ponieważ mieli pokoje obok. Tak naprawdę to Jack specjalnie załatwił je koło siebie. Chciał być blisko niej na wszelki wypadek w razie jakichkolwiek problemów.

- Hej. -odezwała się Elsa. Była taka radosna. Uśmiech miała dosłownie od ucha do ucha a jej niebieskie oczy iskrzyły się w świetle porannego słońca. Podeszła do niego bliżej. -Idziemy?

- Jasne.-uśmiechnął się. Był bardzo zainteresowany jej wyglądem. Śliczna jak zawsze i niepotrzebnie umalowana. Włosy miała związane w luźny warkocz opadający na jej jedno ramię. Uwagę przyciągała też sukienka. Domyślił się że sama ją zrobiła. Miała ogromny talent choć ciągle narzekała i bała się go.

Ruszyli razem w kierunku jadalni... przynajmniej Jack. Elsa kompletnie nie mogła się zorientować w nowym dla niej otoczeniu. Minęły dwa dni odkąd się tu "włamała". Zwykle śniadanie przynosił jej przyjaciel ponieważ North miał wobec niej... pewne... obawy. Teraz zaczął jej ufać pod namową Jacka z czego Elsa bardzo się cieszyła.

Przez całe śniadanie Elsa i Jack rozmawiali i śmiali się ze sobą. Zaczęli się coraz bardziej do siebie zbliżać co dawało mu nadzieję i odwagę by wyznać jej co czuje. Na razie musiał to zostawić na później. Dostał wiadomość że Mrok czai się żeby ich zaatakować.

Resztę dnia spędzili na pikniku. Panowała tam miła atmosfera. Elsa szykowała się do niego długo ale osiągnęła swój cel.

Wieczorem wrócili do domu. Nigdy nie byli tak szczęśliwi. Tej nocy nie mogli spać. Wspomnienia im na to nie pozwoliły. Myśleli cały czas o sobie nawzajem.

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 8 Och Jack...

Stali tak jakieś dziesięć minut ale wcale im to nie przeszkadzało. Mogliby tak trwać jeszcze całą wieczność. To niesamowite uczucie wypełniało Jacka w całości. Z Elsą było dokładnie to samo.
-Ykhym- zaczął Jack niepewnie. Był taki odkąd Elsa tu przybyła. To ona spowodowała że nie mógł się skoncentrować na swojej pracy (myślę tu oczywiście o obowiązkach strażnika).
Sprawiała że jego świat skupił się wyłącznie na niej. Wiele myśli przemknęło mu teraz przez głowę. Nie mógł przestać myśleć o jej pięknym uśmiechu...
"Stop! Jack opanuj się..." -pomyślał.
Gdyby jej wcześniej nie znał, nie wiedziałby jaka jest wyjątkowa. Jej oczy powodowały, że szybciej zabiło mu serce...
- J-jack wszystko w porządku? -Zaniepokoiła się. Nigdy nie widziała go w takim stanie pomimo że znali się od dzieciństwa. Tak... bardzo długo się nie widzieli i to doprowadziło Elsę do szaleństwa. Zresztą... jego też.
- Jasne... tak... -odparł uśmiechając się delikatnie i lekko przymykając oczy.
- No nie jestem pewna.
Nadal jego wygląd nie był zadowalający. Nie spał. Nie jadł. Uczucie nie dawało mu spokoju. Już od dawna taki był. Zmienił się ale jego wnętrze nie. Tak przynajmniej sądził choć nie był do końca pewny. Być może się mylił i to dzięki niej stał się lepszy.
- Naprawdę wszystko jest okej.-przetarł oczy ze zmęczenia.
- Może pójdziesz spać? -spytała troskliwie. Wiedziała że musi odpocząć żeby się zregenerować. Ale on był uparty... to do niego zdecydowanie podobne. To Jack-ten sam co trzysta lat temu.
- Dobra chodź. -mówiąc to chwycił ją w pasie uśmiechając się.
- O nie mój drogi. W takim stanie to ty na pewno nie polecisz. Możesz nie zapanować nad ...
- Spokojnie. Wszy-wszystko będzie dobrze. -Już zamykał powoli oczy i padł na ziemię.

- Jack... jack... jack... jack...- mówiła żeby się ocknął. To nie działało więc postanowiła że zabierze go do bazy. Tylko... jak? Myślała długo.
- Hmm... już wiem!
Wokół mnóstwo miejsca.
Wyciągnęła rękę. Zaczęła tworzyć coś swoją mocą. Udało się. Przed nimi pojawiła się wielki lodowa tafla.
- To powinno nas zawieźć. -powiedziała sama do siebie ale też poniekąd do niego. Nie mogła go tu tak zostawić. Przeniosła ich na taflę choć to było ciężkie. Nie pracowała tak nigdy. Nigdy... wszystko robili poddani a ona mogła to jedynie kontrolować. Nie chciała wracać do tych wspomnień ale same jej się nasuwały. Otrząsnęła się i wzlecieli w górę.
Droga była długa. Cały czas patrzyła z uczuciem w oczach na Jacka. Kiedy spał był jeszcze bardziej uroczy.
"O ile to w ogóle możliwe" pomyślała.
W końcu udało się dotrzeć do celu.
Było już bardzo późno. Niebo było w kolorze granatowym.
North pomógł jej zanieść Jacka do pokoju. Ona udała się w stronę swojego który jej wcześniej pokazał. Byla zmeczona jak nigdy dotąd. Nie starzała się. Zauważyła to dawno temu. Położyła się na wielkim łóżku. Zasnęła.


Jack spał jeszcze długo. Obudził się. Świt był taki piękny. Zupełnie jak ona...
Wstał. Otworzył okno wpuszczając przyjemne zimno. Zdecydowanie lubił chłód i był tego świadomy od ponad trzystu lat.
Poszedł do łazienki myśląc w jaki sposób znalazł się tak nagle na łóżku w swoim pokoju. Umył się, poprawił włosy. Wyszedł. Ubrał się.
Popatrzył w lustro. Zauważył że nie wyglądał już tak źle. Albo ona tak na niego działała albo... sen. Choć strażnicy śpią aby się zregenerować to i tak potrzebował snów... aby ją zobaczyć. Często mu się udawało ją pocałować ale nie widział jej reakcji. Budził się ze smutkiem. To teraz nie ważne. Kierował się na śniadanie.


Elsa wstała skoro świt. Przygotowała się do wyjścia długo. Postanowiła że będzie wyglądać dla NIEGO codziennie inaczej tak... wyjątkowo. Z tego powodu wzięła prysznic (i no wiecie to co dziewczyny zawsze robią w łazience jakkolwiek by to nie zabrzmiało xd) ubrała się i uczesała w luźny kok. Miała na sobie niebieską sukienkę. Nie była to ta co na początku. O nie. Ta miała piękne wykończenia w kolorze srebrnym na dole i troszkę większy dekolt. Umalowała sie delikatnie. Wyszła na śniadanie.

Staram się pisać bardziej sensowne rozdziały. Mam nadzieję że ktoś to czyta... jeśli tak to proszę was o promowanie mojego bloga. Piszcie komentarze i czekajcie z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 7 Naprawdę ?!

Nagle Jackowi zrobiło się ciepło na sercu. Jak nigdy dotąd... przecież miał serce z lodu tak jak Elsa. Zaraz zaraz... chciała tego?! Pamiętała to?

- Wiesz co się wydarzyło? -spytał zdziwiony. Jego wyraz twarzy wyrażał zadowolenie a zarazem ogromne zaskoczenie.

- Chciałeś chyba... to znaczy... pamiętam tylko te piękne róże...-wybrnęła z niezręcznej sytuacji. Zarumieniła się. Było to widoczne.

- Aha... nic więcej nie pamiętasz?

Był lekko zasmucony ale w głębi serca wiedział że ona to pamięta. To było widać ale pomimo tego miał wątpliwości.
"Nie mogłaby mnie okłamać..."

- Chciałabym.

Odpowiedziała dość szybko. W środku czuła wyrzuty sumienia. Okłamała go przecież. Jeśli powiedziałaby mu prawdę to mogłoby dojść do niezręcznej sytuacji.

- Pójdziemy na spacer?-zapytał niespodziewanie. Czuł że musi zacząć od początku.

- Z chęcią. -odparła.

Jack oplótł ją ręką w pasie. Wyszli wcześniej na balkon. Nagle uniósł się a ciepły wiatr skierował ich wprost do parku.
Był to duży plac z mnóstwem drzew. Była zima więc wszystko pokrywała gruba warstwa śniegowego puchu. Elsa była pod wrażeniem. Widok - jak z bajki. Uwielbia taką atmosferę więc to miejsce sprawiało że coraz mniej zaczęła żałować włamania do bazy strażników.
Nie poznała jeszcze wszystkich ale miała zamiar to zrobić przy najbliższej okazji.

- Ładnie prawda? -spytał.

- Pięknie.

Spojrzał jej głęboko w oczy. Ona zrobiła to samo choć się go wstydziła.
To uczucie... niezapomniane. Choć próbowała to nie mogła przestać się patrzeć. Jego oczy zwykle srebrne teraz iskrzyły się błękitem. Były takie zawsze kiedy ją widział. Czuli jak ich serca niedługo wyskoczą ze swojego miejsca.
To uczucie...

poniedziałek, 15 czerwca 2015

UWAGA!!!

Od dzisiaj możecie śmiało komentowac posty.
Nawet anonimowi mogą to robic :).
Cieszycie się razem ze mną? :>

Rozdział 6 North... odczep się

- Jack! Co ty robisz?! Nie znasz tej dziewczyny. Ona może być niebezpieczna a ty z nią ten tego?! Jako strażnik powinieneś być poważny... -nie dokończył wkurzony North.

- Spokojnie! To moja przyjaciółka... no wiesz z dawnych lat! Nie widzieliśmy się całe wieki!- krzyknął. -nie osądzaj jej!

Ta sytuacja bardzo zdziwiła Elsę. Przyjaciółka?! Była dla niego tylko przyjaciółką?! To dlaczego chciał...

"Może mi się zdawało że mnie kocha..." -pomyślała i od razu rozpłakała się w myślach.

To było dla niej nie do zniesienia. Miała ochotę przerwać tę kłótnię.

- Dosyć! -krzyknęła.

Nagle niekontrolowanie wystrzeliła lodowy ostry sopel. Na nieszczęście miała rękę skierowaną w stronę Jacka.

Nie trafiła w niego. Uchylił się w porę. Na szczęście...

- Mówiłem że jest niebezpieczna!

- Zamknij się.

Tylko to słyszała.
Ze strachu że zrobiła mu krzywdę straciła przytomność.
Czuła jak Jack próbuje ją ocucić.
Nie mogła się ruszyć choć próbowała.

- Elsa! -Słyszała. - Elsa! -to był głos Jacka. - Elsa jeśli mnie słyszysz to daj jakiś znak. - doktorze co jej jest?

"Zaraz zaraz... doktorze?!"

- To nic poważnego. Przestraszyła się i osłabła. Musi odpocząć.

- Kiedy się obudzi?

Powiedział to tonem jakby miał się rozpłakać. Chciała mu coś powiedzieć. Że jej na nim zależy... nie mogła. Była świadoma ale ciało odmawiało posłuszeństwa. To okropne.

- Jack? -udało jej się przezwyciężyć odrętwienie.

- Elsa... wszystko dobrze... - widziała że płakał. Miał czerwone oczy i widać było że jest zmęczony.

- Co się stało?

- Sam nie wiem. Straciłaś przytomność i tyle... lekarz mówił że to nic poważnego.

- Oby... co się stało przed tym jak zasłabłam?

Wiedziała co się stało. Chciała to usłyszeć.

- My... to nic takiego. Po prostu trochę mnie poniosło. -zarumienił się.

- Do czegoś doszło?

- Prawie... wiem że przesadziłem.

- Nie...

- Pamiętasz?

- North nam przeszkodził. Tylko tyle wiem...

- To w sumie dobrze... co nie?

- Jack?...

- Słucham.

- Ja tego chciałam.

niedziela, 14 czerwca 2015

Rodział 5 Wątpliwości

 Zawachała się. Znała Jacka, ufała mu ale często robił jej kiedyś psikusy. A co jeśli ta jego tęsknota za nią to też żart? Nie miała dowodu, że naprawdę tęsknił, myślał, cierpiał... tak jak ona. Może on wcale jej nie lubi może tylko udaje?

- Elsa?

Co jeśli...

- Elsa? Chcesz zobaczyc co jest w środku? -spytał podirytowany.

- T-tak...

Przeszła przez zasłony i zauważyła piękne szklane drzwi.
Otworzyła je.
Oniemiała.

Był tam piękny balkon.
Na jego środku stał w wielkim wazonie bukiet.
Nie był on zwykły.
Kwiaty, oczywiście róże, były całkowicie zrobione z lodu i pokryte szronem.
Nigdy nie widziała czegoś piękniejszego.

Zachodziło słońce.
Widok był nieziemski.

Popatrzyła na Jacka.
Jego oczy były pełne zadowolenia z samego siebie.
Uśmiechnęła się lekko a on odwdzięczył się tym samym.

- Podobają ci się?- spytał nie przestając się patrzec w jej oczy.

- Jasne. Są prześliczne. Sam je zrobiłeś?

- Pewnie. Specjalnie dla ciebie.

Zarumienili się oboje.

Nagle objął ją w talii i przyciągnął do siebie.
Wyglądała jak królowa chociaż nią już nie była.
Zbliżył się do niej.
Ich twarze były blisko.
Stykali się nosami.
Czuła jego przyjemnie zimny oddech.
Chciała tego...
Chciała choc dlatego uciekła.

Zakochała się w swoim przyjacielu.
To według niej niedopuszczalne i niedorzeczne.
Myślała o nim cały czas, więc nie skupiała się na swoich obowiązkach.
Przez nią Arendell upadało, a ona miała ponieśc konsekwencje.

Uciekła.
Uciekła, bo nie mogła znieśc myśli, że Jack jej nie kocha, że...
Wszystko zniszczyła wszystko...
wiele przyjaźni...
związek Anny z Kristoffem...
Arendell...
Straciła wszystko...
siostra się od niej odwróciła...


To się teraz nie liczyło.

Było tutaj i teraz.

Nic nie mogło im przeszkodzic w tym cudnym momencie.

A jednak...

ZAWSZE MIAŁA PECHA...

piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 4 Wspomnienia

- E-elsa? -odezwał się niepewnie. To była ona. Jego przyjaciółka sprzed lat. Dopiero teraz oprzytomniał. Wstał powoli od stołu i zaczął się zbliżac do Elsy.
Dziewczyna czuła się dziwnie. Nie sądziła że Jack zapomni o wydarzeniach z przeszłości. To było tak dawno... 20 lat temu. Ona nadal to pamiętała. Uśmiechnęła się do niego miło a on widząc to zrobił dokładnie to samo. Wpatrzyła się w jego błękitne, przepełnione radością oczy. Były piękne.

- Jack! Tęskniłam! -zaczęła płakac.

Chłopak widząc to mocno ją do siebie przytulił. Nie mógł patrzec jak jego przyjaciółka płacze. Musiał coś zrobic lub powiedziec żeby ją pocieszyc.

- Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo. Myślałem że cię już nigdy nie zobaczę. -złapał ją za ręce.-nie uciekaj. Zostań tu. Nie zostawiaj mnie więcej.

- Nie ucieknę. Obiecuję. -rozpłakała się jeszcze bardziej ale tym razem były to łzy szczęścia i poniekąd ulgi. Tak dawno nie widziała przyjaciela. Tak dawno nie słyszała jego głosu, tych słodkich żarcików, z których mogła się śmiac godzinami. Nie widziała jego pięknego uśmiechu.
Dopiero teraz po tylu latach Elsa znów mogła go zobaczyc.

Ale jednak uciekła z własnej woli.

- Chodź, znajdę ci jakiś pokój. -powiedział jeszcze oszołomiony Jack- Tylko... na początku może byc tam trochę niemiło bo w pokoju jest bardzo ciepło, a wiem, że ty też masz moce. Czy to nie cudowne?

- Dla ciebie to zawsze było niezwykłe, magiczne, piękne ... ale dla mnie to przekleństwo. Tyle samotnych lat spędzonych na pustkowiu w moim lodowym pałacu... -Przestała mówic. Na opowiedzenie reszty będzie miała czas później a do tego czasu musi się wstrzymac.

- Nie bój się wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi jeszcze cię nauczę panowania nad mocami. Zobaczysz, że ja nie żartuję.- Uśmiechnął się zawadiacko tak, jak lubiła Elsa.

- Wierzę ci.

Złapał ją za rękę.

Szli długim korytarzem ciągnącym się przynajmniej przez 100 metrów.
Jack był już do tego przyzwyczajony. Królowa natomiast nie była całkowicie.
Kiedyś, w pałacu, nie musiała tyle chodzic.
Wszystko robili za nią poddani i śniegowe potworki, które sama stworzyła.

- No to jesteśmy!- krzyknął Jack.

Stali teraz przed wielkimi dzrwiami prowadzącymi najprawdopodobniej do wielkiego pokoju.
Były białe, ale sprawiały wrażenie wyjątkowych.

Weszli do środka.

Pokój był cały niebieski. Wszędzie były poustawiane małe mebelki. Na suficie wisiał wielki żyrandol zrobiony w całości z małych kryształków które mieniły się w świetle zachodzącego słońca.
Dało się też zauważyc duże, białe zasłony ciągnące się aż do ziemi.
Królową bardzo to zaciekawiło.

- Co tam jest?- spytała podejrzliwie.

- Sama zobacz. - odpowiedział

Dziewczyna natychmiast podeszła do tych tajemniczych zasłon.


niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 3 Ktoś taki jak ja...

-Oj dobrze wiesz że masz taką samą moc jak ja.
Dlaczego ją ukrywasz? - powiedział zaskoczony.

- Może dlatego że jest niebezpieczna?! Robię przez nią
okropne spustoszenie. Myślisz że dlaczego się włamałam?!
Chciałam żebyś mnie nauczył panować nad tym... -
powiedziała ze łzami w oczach.

- Ej no już spokojnie... - przerwał jej Jack.

Powiedział to tak łagodnie że poczuła się lepiej.
Ten głos działał na nią kojąco.
Mogłaby go słuchać godzinami.

- Elsa... - odezwała się.

- Co?

- Nazywam się Elsa. - powtórzyła.

- A ja jestem Jack. Jack Frost strażnik zabawy.

- Wiem kim jesteś. Znam cię lepiej niż samą siebie...

- Nie... nie możliwe.

- Nie pamiętasz mnie?! - spojrzała mu prosto w oczy.

Jego serce zaczęło bić szybciej.
Przypomniał sobie.
Nie mógł w to uwierzyć.
To najwspanialsze uczucie na świecie.

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 2 Nowa znajomość

- O kurcze... no to się wkopałem... - Pomyślał Jack. Nie lubił robić za policjanta. Denerwowało go to że North musiał go wysłać. Pewnie nawet nie próbował z nią gadać.
Szedł szybko. Chciał mieć już to z głowy.
Gdy stanął przed drzwiami do salonu usłyszał dziwne krzyki.

- Wypuścić mnie! Nie jestem niewolnikiem!- Powiedział kobiecy melodyjny głos.

- Co tu się dzieje do jasnego Księżyca?! -krzyknął zdenerwowany wchodząc do pokoju.

- Yghbygh... - powiedział jeden z Yetich trzymający nieznajomą.

- Tia.. po co ja w ogóle pytam...

- No pięknie... jeszcze mi tego gościa brakowało... - pomyślała.

- Dobra ... możecie iść. Ja sobie z nią porozmawiam.

- Yghbygh. - odparł jeden z Yeti zostawiając ich samych.

- No poczekaj rozwiąże cię.

- Jak to chcesz mnie wypuścić?

- Chyba śnisz... mamy do pogadania.

- No widzę że prawdziwy z ciebie Gentleman. - powiedziała ironicznie.

- Dobra gotowe. - powiedział Jack rozwiązując jej nadgarstki z więzów.

Wstała. Wyglądała pięknie. Miała długie platynowe włosy niebieskie oczy które podkreślał delikatny makijaż. Usta miała drobne pomalowane czerwoną szminką. Była bardzo zgrabna. Miała na sobie krótką niebieską suknię. Iskrzyła się różnymi kolorami. Jack zdał sobie sprawę że to dziewczyna z bogatego rodu... tylko... co ona tu właściwie robiła?  Nie wiedział ale jego zadaniem było się tego dowiedzieć.

- M.. może usiądziemy? - powiedział niepewnie.

- Tak. Jasne. Z miłą chęcią odpocznę.

- Ktoś coś wspominał o odpoczynku? - spytał. Chciał sprawiać wrażenie twardego nieugietego policjanta.

- Pff... miałeś przeprowadzać ze mną wywiad a nie się wygłupiać.


Chwila ciszy. Jack musiał się dobrze zastanowić czy jest sens żeby z nią rozmawiać. Wydawała mu się tak pewna siebie... Była bardzo do niego podobna. Oczywiście na pierwszy rzut oka.

- Masz białe włosy?  - spytała.

- Nie widać?  W końcu jestem taki jak ty.

- Nie znasz mnie. - powiedziała przez zaciśnięte zęby.

- Tak? To jak wytłumaczyć to że właśnie zamroziłaś cały stół?

wtorek, 2 czerwca 2015



Kilka zdjęć z moimi ulubieńcami ♥♥♥♥♥ Myślę że wam też się spodobają.

Rozdział 1 Normalny dzień

Jack jak codzień zamrażał miasta. Już za kilka dni miało być Boże Narodzenie. Był bardzo podekscytowany. Wprost nie mógł się doczekać. W tym wyjątkowym dniu jak co roku miało być mnóstwo śniegu.

- Uff... no! Nareszcie skończyłem. - powiedział do siebie zadowolony. - Hej wietrze! Pora wracać!

Nagle silny podmuch wiatru zerwał się by ponieść Jacka prosto do bazy na Biegunie. Chłopak przyzwyczaił się już do bycia strażnikiem. Czerpał radość ze sprawiania przyjemności innym.

- Łooł!-krzyknął uderzając o drzwi.- Już dotarłem?! Wietrze naprawdę się spisałeś!

Wszedł do środka długim korytarzem. Po drodze spotkał Northa.

- Hej Jack!- krzyknął. - Jak tam? Miasta mam nadzieje bialutkie?

- Pewnie że tak! Wątpisz?!

- Nie no co ty! - uderzył go po przyjacielsku w ramię.

- Ałć... Sorry ale nie za bardzo ci wierzę. Idę do...

- Jack...-przerwał North.

- Co? - spytał zirytowany.

- Jest taka sprawa... bo widzisz mamy gościa...

- Co?! Jakiego znowu gościa?!

- Dziewczyna... próbowała się włamać... mało gadatliwa.

- I...? Co mi do tego?

- Proszę musisz z nią pogadać. Chociaż spróbuj.

- Dobra... niech ci będzie. Gdzie ona jest?

- W salonie... wyciągnij z niej informacje. Najlepiej jak najwięcej. Ja będę w moim pokoju gdybyś mnie szukał. Daj znać jak skończysz.




Wstęp. Jak już wiecie tanten blog był totalną klapą. Nie mówię że ten też nie będzie. Mam nadzieję że wyjdzie chociaż odrobinę lepiej. Proszę o komentarze. 
Pozdrawiam