Jack usiadł na łóżku i przeciągnął się leniwie. Przetarł ręką oczy i spojrzał na Elsę. Ale zaraz... obudziła się? !
- Elsa! - krzyknął uradowany. Podbiegł do odwróconej do niego dziewczyny i wziął ją na ręce. Okręcił się postawił ją na ziemi. Przytulił się do niej mocno a ona odwzajemniła uścisk. Teraz najważniejsze było to że w ogóle żyła. Puścił ją złapał za ręce i popatrzył jej głęboko w oczy. Był od niej wyższy o głowę więc to było trochę trudne.
- Ty żyjesz?! - spytał Jack z niedowierzaniem.
- Jasne głuptasie. - odpowiedziała. - ile spałam?
- Tydzień.
- Zaraz... jak to ?
Chłopak opowiedział jej wszystko ze szczegółami o tym jak walczyła dzielnie i zaczęła przegrywać... i o tym... jak straciła moc co dało się zauważyć po jej wyglądzie.
- Jack...?
- Słucham bohaterko.
- Dziękuję za pomoc. Gdyby nie ty to byłoby po mnie. Wszystko zawdzięczam tobie.
- Elsa?
- Tak?
Uczucia buzowały w nim nienal dosłownie. To był ten moment. Trzymał ją za ręce... patrzył w oczy...
- Zależy mi na tobie.
- Mi na tobie też...
- Kocham cię.
Na te słowa Elsa przytuliła się do niego. Wiedziała że on to mówi całkowicie szczerze. Nie okłamał jej nigdy. Ufała mu bezgranicznie a on wyznał jej miłość. Jej serce zaczęło uderzać o klatkę piersiową co dawało się wyraźnie słyszeć.
Oczy Jacka były bardziej błękitne niż kiedykolwiek. Miał dość udawania. Kochał ją i był tego pewny w stu procentach.
Przybliżył swoją twarz do jej twarzy. Jej czerwone oczy robiły się rubinowe. Czuła na sobie jego przyjemnie zimny miętowy oddech. Zrobił to. Złączył ich usta w głębokim pocałunku. To było takie przyjemne. Ona zaczęła z podniecenia przeczesywać palcami jego białe włosy a chwilę później oplotła jego szyję rękoma.
Cofnął się przewracając ją na łóżko i nadal ją całując. Położyła się wygodnie rozkoszując się chwilą. To jeden z jej najlepszych dni w życiu. Tak... była tego pewna
(***)
Leżeli teraz w łózku. Jack miał rękę podłożoną pod głowę a drugą ją obejmował.Nie miał na sobie bluzy ukazując swoje mięśnie. Elsa czuła się przy nim tak bezpiecznie... Obudzili się.
- Hej skarbie. - powiedział Jack po cichu z uśmiechem na ustach.
- C-co się stało?
- Coś najwspanialszego na świecie. - mówiąc to pocałował ją w policzek.
- To sen? Jeśli tak to nie chcę się nigdy budzic... - przysunęła się bliżej.
- To nie sen kochanie... - spojrzał w jej czerwone oczy. - strażnicy niedługo przyjadą. Musimy się zwijac - powiedział żartobliwie nie spuszczając z niej oka.
- Jasne bałwanku. - zaśmiała się ale nagle poczuła ukłucie w sercu. To był Mrok. Zaatakował ją.
Ciekawy rozdział i poprzedni też, robisz postępy, wyrabiasz się :D
OdpowiedzUsuńnaprawdę super ci idzie :)
Robi się romantycznie, ale czuję, że to nie potrwa długo.
OdpowiedzUsuńNo nic, pisz dalej ;)
Wenyyy :*
Allle romantico <3
OdpowiedzUsuń