Hej postanowiłam dodac post jeszcze dzisiaj. Mam nadzieję, że się spodoba. :)
- Zaczynajmy. - powiedział Pitch z wrednym uśmiechem na swoich ustach. Jego oczy zaczęły stawac się jeszcze bardziej szare i gdyby tylko mogła to uderzyłaby je i podbiła. Były takie wredne. Mrok widocznie wyczuł jej strach i zaczął od razu rozkazywac swoim koszmarom. One natychmiast wpadły na nią. Elsa przewróciła się, upadła na ziemię. Próbowała z całych swoich sił podnieśc się i odgonic demony ale bez skutku.
- Nie! - krzyknął Jack jednocześnie je atakując. Zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie naraził przyjaciółkę. Musiał jej pomóc za wszelką cenę wygrac z Czarnym Panem. Dlaczego do cholery nie może jej zostawic w spokoju i wziąc jego mocy? Los zdecydowanie jej nie sprzyjał.
Nagle jeden z koszmarów podleciał do leżącej wciąż Elsy wbijając w nią swoje czarne, ostre szpony. Teraz tak naprawdę zaczęła cierpiec. Próbowała się bronic ale była za słaba, co nie dawało dużych efektów. Spojrzała na ręce. Krew spływająca po nich momentalnie robiła się czarna. Jack zauważył, że jej oczy także się zmieniają. Były w połowie czerwone.
- Cholera! - krzyknęła Elsa. Zdołała się podnieśc. Atakowała z całych swoich sił a Pitch stał z boku najwyraźniej z siebie zadowolony. Tworzył coraz to nowe, potężniejsze sługi dzięki którym mógł poradzic sobie z Jackiem. Odważny chłopak walczył z nimi patrząc co chwilę na Elsę. Chciał jej pomóc, jak bardzo tego chciał... ale nie mógł.
Nagle i Mrok postanowił dołączyc do tej jakże wspaniałej dla nich zabawy. Zadał ostateczny cios...
- Elsa! Nie! Nie rób mi tego! - krzyczał cały już w ranach Jack. Koszmary tym razem otoczyły ją z każdej strony. Dziewczyna przykryta nimi zaczęła się zmieniac. Zemdlała.
Demony nagle przestały walczyc. Jack klęcząc nad Elsą płakał, co nie było normalne jak na strażnika. Zauważył, że jej rany się pogłębiły a jej włosy robiły się ciemne. Mrok dopiął swego. Pokonał Elsę, odebrał jej moc... a Arendell ? Było zagrożone a ona nic nie mogła zdziałac w tej sprawie. Zmieniała się w demona, który byc może również zagrozi temu miejscu. Zawiodła Anię... mieszkańców... Mogła dac z siebie więcej... ale czy aby na pewno?
- Elsa... Elsa... obudź się... proszę... - błagał ciągle klęcząc. Był zdenerwowany. Pitch uciekł wraz z koszmarami a ludzie nadal siedzieli w zamku. Postanowił zabrac ją do bazy. Podniósł się, wziął ją na ręce i zaczął leciec. Oparł jej głowę o swoje ramię. Tak bardzo chciał, żeby się obudziła. Nie ważne jak będzie wyglądac byle tylko nie zamieniła się w potwora.
Doleciał. Szedł korytarzem aż doszedł do jej pokoju. Otworzył powoli drzwi. Wszedł do środka. Położył ją delikatnie na łóżku. Czuwał... Usiadł obok, przeczesując jej czarne teraz włosy. Wiedział, że musi ją uratowac, choc sam miał pełno ran.
"Zabiję cię, Mrok. Jak mogłeś to zrobic?! Dlaczego zawsze utrudniasz mi życie? Wszystko niszczysz! Cholera! Wiedziałem, że to zły pomysł zabierac ją ze sobą. Kocham cię... Elsa! Obudź się do cholery jasnej! Zabiję się... jeszcze nie wiem jak ale to zrobię... " pomyślał i to było zupełnie szczere wyznanie. Wiedział, że jeśli dziewczyna, którą kocha... umrze... to on też znajdzie sposób, żeby zrobic to samo...
Była już noc. Gdzie by nie spojrzec niebo rozświetlało setki... tysiące...miliony gwiazd. Elsa nadal leżała na łózku a jej kompan nad nią płakał. Wiedział, że kiedyś w końcu musi się obudzic. Jej ręce były całe w ranach a twarz nie wyglądała wcale lepiej. Włosy były całkowicie czarne. Ona... straciła moc. Gdyby tylko mógł to oddałby jej swoją i umarłby za nią. Strażnicy mieli wracac z misji już niebawem. To dla niego za dużo czekania, zwłaszcza, że nie może jej tak zostawic samej...
- Elsa... obudź się... proszę... błagam... Księżycu... co mam zrobic? Nie zostawię jej samej... doradź... ty mnie stworzyłeś... dzięki tobie tu jestem... jestem kim jestem i mam moc... ale co mi po niej skoro jestem teraz jedyny?... Co z tego jeśli nie mam dla kogo życ...? ... strażnicy równie dobrze mogliby poradzic sobie beze mnie... dali mi to ostatnio do zrozumienia... - powiedział drżącym głosem. Miał rację. Strażnicy nie wyznaczali go do żadnych zadań i od prawie roku kompletnie nic nie robił... nie mógł... North wydawał "rozkazy" i to właśnie on rozdzielał im prace. Jack czuł, że go nie rozumieją... że mają go gdzieś.
SUPER ROZDZIAŁ :)
OdpowiedzUsuń~stejsi
Coraz lepiej ;)
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuń